Na początku 2018 roku zdecydowałam się na swoje pierwsze zajęcia pole dance. Poszłam nie mając żadnych oczekiwań wobec siebie. Moja relacja ze sportem była przez ostatnie paręnaście lat wątpliwa, a i też nie wiedziałam, czego tak naprawdę się spodziewać.
Nim minął rok, niepostrzeżenie złapałam sportowego bakcyla. Dodatkowo zaczęłam chodzić na siłownię oraz rozciągać się. I to właśnie rozciąganie szczególnie mnie… wciągnęło. Na swojej drodze do elastyczności popełniłam wiele bolesnych błędów, które nie tylko nauczyły mnie pokory oraz szacunku do własnego ciała, ale też pomogły wnikliwiej zrozumieć, jak działa nasze ciało i do jak wielu niesamowitych rzeczy jest zdolne – gdy pracować nad nim z głową!
Choć daleko mi to rosyjskich akrobatek, postanowiłam równolegle do poledance, poświęcić się właśnie tajnikom stretchingu. Poszerzania zakresów, a w szczególności wymarzonym przez wszystkich szpagatom i sznurkom. Z radością obserwuję progresy koleżanek i kolegów. Ciągle eksploruję różne techniki sprawdzając na sobie, co działa lepiej, a co gorzej. Dodatkowo, uwielbiam stania na głowie i przedramionach – lubię czasem spojrzeć na świat z innej perspektywy.
Poza klasycznym pole dance, bardzo lubię exotic pole! Każdej dziewczynie polecam chociaż raz spróbować tego stylu. Poczuć się całkowicie wolną w swoim ciele, bez skrupułów oddając się muzyce i swobodzie bycia sobą, bez wstydu i oceniania!
Jako że nie samą rurką człowiek żyje (o dziwo!), sporadycznie, w towarzystwie męża, wspinam się na ściance, udowadniając sobie oraz innym, jak wszechstronnie pole dance potrafi rozwijać.
Gdy nie ma mnie na sali, jestem w pracy, a ponieważ pracuję w szklanym biurowcu, szczególnie doceniam to, jak wiele daje mi sport. Po 8 godzinach spędzonych w fotelu z radością wbiegam na salę żeby rozruszać “korzonki” i przyjąć zastrzyk energii. Nic tak nie poprawia nastroju jak trening z ulubioną grupą!
Zobacz grafik